Robert M. Rynkowski Każdy jest teologiem. Nieakademicki wstęp do teologii, Wydawnictwo WAM), Kraków 2012, s. 176.
„Każdy, kto kocha Boga, jest przynaglony, by stać się w pewnym sensie teologiem”.
Benedykt XVI
Książka dla tych, którzy teologią zajmują się od lat – by zachęcić ich do postawienia sobie na nowo pytania: jak uprawiać teologię?
Jest też dla tych, którzy zaczynają przygodę z teologią – by chcieli i potrafili uprawiać teologię, nie dla zdobywania kolejnych stopni kariery naukowej. Książka ta jest też dla tych, którzy zastanawiają się nad swoją wiarą, żyją modlitwą – by uwierzyli w to, że również oni są teologami.
Recenzje
Jan Turnau
(„Moje pisanki” 17.07.2012)
Coraz więcej mamy nad Wisłą teologów świeckich. Wśród nich dr Robert M. Rynkowski, który wydał niedawno książkę pt. ”Każdy jest teologiem. Nieakademicki wstęp do teologii” (WAM, Kraków 2012). Książka istotnie niepiłowata, to raczej eseje niż ”studia”. Autor rozważa różne sposoby na odnudnienie polskiej teologii, ja za najważniejszy uważam jeden: niech autorzy będą bardziej odważni, nie tylko np. ks. Hryniewicz.
Natalia Budzyńska
(„Przewodnik Katolicki” 05.08.2012)
Czy teologiem może stać się każdy, kto jest zainteresowany relacją z Bogiem?
Autor zachęca do tego, by z pasją poszukiwać Boga w codziennym życiu, takim jakie ono jest. W tym znaczeniu, owszem, wszyscy jesteśmy teologami.
Książka pokazuje, że teologia to nie nudna nauka o sztywnych ramach, ale pełna radości rozmowa z Bogiem.
Irena Wolska
(Natan – serwis katechetyczny 22.08.2012)
Każdy jest teologiem Roberta M. Rynkowskiego jest lepsza niż poranna kawa.
Pobudza do refleksji i działania. Zgodnie z literą prawa współczesny katecheta musi legitymować się tytułem magistra teologii. Teolog stał się zjawiskiem popularnym. Każdego roku mury uczelni opuszczają kolejne roczniki specjalistów z tej dziedziny. Robert M. Rynkowski idzie dalej i w swojej książce stawia tezę, że wszyscy, którzy myślą o Bogu, mówią o Nim, doświadczają Go w jakikolwiek sposób, są teologami. Jego teza współbrzmi z myślą Benedykta XVI, który w przemówieniu do uczestników sesji plenarnej Międzynarodowej Komisji Teologicznej w 2010 roku powiedział, że „Każdy, kto kocha Boga, jest przynaglony, by stać się w pewnym sensie teologiem”.
Autor Każdy jest teologiem zastanawia się czym tak naprawdę jest teologia, skąd wzięła się potrzeba jej powstania, komu przynależy tytuł teologa. Różnie to w historii Kościoła wyglądało. W pierwszych wiekach na miano teologa zasługiwali tylko święci i mistycy, którzy potrafili nawiązać z Bogiem szczególną więź. Dzisiaj tytułujemy tak absolwentów uczelni o tym profilu, choć jeśli zastosować proponowane przez R.M. Rynkowskiego określenie teologa jako tego, który potrafi uczynić częścią swojej egzystencji bycie-w-świecie-spotkania-z-Bogiem (por. str.75), sprawa nazewnictwa trochę się komplikuje. Zresztą nie to jest najważniejsze. Potrzeba zajmowania się nauką o Bogu rodzi się, jak słusznie zauważa Autor, nie tylko z wiary, ale też i wątpliwości, dlatego każdy, kto podejmuje temat istnienia Boga, próbuje określać jaki Bóg jest, wkracza na teren teologii.
Spory teologiczne nie są właściwością tylko początków chrześcijaństwa. Dziś także toczy się dyskurs między Magisterium Kościoła a Kościołem w Azji, Afryce, Ameryce Południowej dotyczącym tego, jak mówić o Bogu. Ważne, aby te spory miały charakter merytorycznej rozmowy, odbywały się w atmosferze szacunku i wsłuchiwania się w argumenty interlokutora.
Istotnym problemem dla dzisiejszego człowieka jest stosunek do dogmatów. Dla niektórych jest to coś bezdyskusyjnego, innym istnienie dogmatów przeszkadza. R. M. Rynkowski proponuje, by na dogmat spojrzeć jako na wskazówkę na początku drogi wiary. Wtedy nikt nie czuje się zniewolony, a wręcz przeciwnie, każdy staje się zachęcony do osobistych poszukiwań. Jeżeli jeszcze umieścimy, zgodnie z sugestią Autora, Kościół jako towarzysza w tej drodze wiary, a anioła w roli bodyguarda teologa, szczególnie młodsze pokolenie ma szansę uznać teologię za dziedzinę wartą studiowania. Zresztą młodym poświęcona jest duża część książki. W jednym rozdziale znajdziemy apel o uznanie publikacji internetowych za liczące się w dorobku naukowym, i ogólnie wołanie o rzetelną obecność poważnych pisarzy katolickich na forach internetowych. Choć Autor daje dobry przykład, bo tworzy blog osobisty i blog teologiczny „Kleofas”, to i tak jest to „kropla w morzu potrzeb”.
Każdy jest teologiem to książka, która wybudza z letargu. Przypomina wszystkim, którzy mają tytuł teologa, że są odpowiedzialni za siebie i innych, i że przed nimi jeszcze wiele do zrobienia. Podbudowuje też wszystkich, którzy takim tytułem nie dysponują w ich poszukiwaniach.
Obowiązkowa lektura każdego katechety.
Michał Buczek
Lekcja samodzielności
Opublikowana w: Magazyn Dywiz 9 listopada 2012 r.
„Z polską teologią jest jak z naszą piłką nożną: są stadiony, piłkarze, trenerzy, ale nie ma sukcesów” pisze Robert Rynkowski. Chciałoby się za autorem dopowiedzieć, że podobnie jak z narodowym sportem Polaków, w teologii lubimy rozpamiętywać osiągnięcia minione. Uspokajają nas fasadowe osiągnięcia, setki absolwentów świętej teologii co roku produkowani przez pobożne wydziały, czy wciąż znaczny odsetek uczestniczących w niedzielnych mszach. To wszystko piękne rzeczy; Rynkowski zadaje jednak istotne choć niewygodne i marginalizowane pytanie: co się stało, że chrześcijanie w Polsce nie potrafią lub nie widzą sensu w stawaniu się teologami. Nie chodzi rzecz jasna o to, by masowo bronić prace magisterskie na temat teologii rodziny w świetle adhortacji „Familiaris consortio”, lecz by życie duchowe uzupełnić o racjonalną rozmowę z Bogiem i o Bogu. Dlaczego teologia jest dla wielu abstrakcją lub obciachem?
Tymczasem Rynkowski przypomina rzecz podstawową — każdy chrześcijanin jest powołany do bycia teologiem. Rozumieć ją tu jednak należy nie tylko jako akademicki dyskurs lub zawód, lecz jako doświadczenie duchowe czy wręcz egzystencjalne. Tak rozumiana teologia staje się służbą Kościołowi i tym, którzy stoją w jego przedsionkach .
Robert M. Rynkowski, który sam jest doktorem dogmatyki, zaprasza chrześcijan do odrobienia lekcji samodzielności, którą rozumiem jako realizowaną przez teologów we wspólnocie wierzących posługę myślenia. Wierzący teolog (czy może istnieć teolog niewierzący, to inna kwestia, także podniesiona przez autora) staje przed zobowiązaniem prowadzenia do rozumnej wiary nie tylko siebie, lecz przede wszystkim bliźnich. Wiara bowiem, rodząc się we wspólnocie, do niej prowadzi, teolog realizuje więc swą funkcję raczej w kategorii powołania niż wyboru. Tym samym teologia znajduje się w centrum życia Kościoła i daleko jej do pozbawionego ograniczeń i powinności analizowania sacrum, bez wchodzenia w osobową relację z Tym, którego się poznaje.
Może warto przypomnieć rzecz banalną — w teologii chodzi przede wszystkim o Boga. Truizm ten jest jednak, jak sądzę, na miejscu, mam bowiem wrażenie, że na naszym polskim podwórku poprzestawiały nam się akcenty, przez co nie tylko postronni obserwatorzy kościelnego życia mają problem ze zrozumieniem, o co tak naprawdę i przede wszystkim Kościołowi chodzi. Główny dyskurs toczony jest w sprawach istotnych, choć drugorzędnych, a głowy teologów i zawodowych katolików rozpalają spory o Kościół — bo przecież nie eklezjologiczne — jego miejsce w świecie politycznej bieżączki lub medialne przepychanki kościelnych frakcji. Nie tworzy to obrazu jedności wierzących, a trudno uciec od wrażenia, że nierzadko tej jedności istotnie nie ma.
Mówmy więc o Bogu. Daje do myślenia fakt, że polska teologia nie toczy żadnych poważnych dyskusji na zasadnicze tematy wiary. Teologowie nie rozmawiają już o nadziei powszechnego zbawienia, zajmują się za to „eklezjologią negatywną”, co raz to orzekając, kto w Kościele nie jest, kto nie jest prawdziwym katolikiem i gdzie znajdują się granice nie tylko Kościoła, lecz i działania Boga pośród nas. Taka teologia nie tylko nie może być pociągająca, ale i nie stanie się uniwersalna i inspirująca dla naszych następców.
Być może więc kolejnym zadaniem teologów będzie próba dokonania zwrotu od praktykowanej eklezjologii negatywnej do teologii wspólnoty, szukania nie tego, co nas dzieli, lecz co nas ostatecznie spaja i czyni jednym wobec Boga. Różnice są inspirujące i konieczne, lecz nie warto się na nich zatrzymywać, a taki obraz wyłania się z kościelnych sporów. Teologia powinna być zatem nie tylko posługą rozumu wobec bliźnich, ale i posługą jedności wobec świata.
Sądzę, że tak rozumiana teologia ma sens nie tylko akademicki, ale i głęboko praktyczny, umocowany w praktyce życia wspólnotowego, ale i co nie mniej ważne duchowego. Staje się powołaniem, drogą do Boga i z Bogiem. Takim teologiem warto być. Co więcej, takich teologów potrzeba (tego, że są, dowodzi w swej książce Rynkowski), bo parafrazując Karla Rahnera — chrześcijanin XXI wieku albo będzie mistykiem i teologiem, albo nie będzie go wcale.
Joanna Petry Mroczkowska
Opublikowana w: „List” nr 11/2012
Na wstępie uściślenie: R. Rynkowski, autor książki, nie dowodzi, że każdy z nas jest teologiem, ale raczej, że może i powinien nim być. R. Rynkowski jest doktorem teologii i osobą świecką. Tacy teolodzy nie mają łatwego życia, a bywa że mają bardzo wiele do powiedzenia w dziedzinie, którą się zajmują. Autor wychodzi od biblijnego epizodu o uczniach z Emaus. Szli zmartwieni, rozważając ostatnie dramatyczne wydarzenia, które dotyczyły śmierci ich Mistrza. W spotkanym w czasie drogi wędrowcu nie rozpoznali Jezusa. Zaczęli z nim jednak rozmawiać, słuchali, aż zrozumieli. Uczniowie z Emaus, mówi Rynkowski, są pierwszymi chrześcijańskimi teologami. W Polsce nie brakuje profesjonalnych teologów, którymi najczęściej są osoby duchowne. Ale, jak pisze autor: „z polską teologią jest jak z naszą piłką nożną: są stadiony, piłkarze, trenerzy, ale nie ma sukcesów”. Dopowiem, korzystając z tej analogii: nie wystarczy skoncentrowanie na grupce zawodowców, potrzeba czynnego uprawiania sportu przez ogół społeczeństwa. I R. Rynkowski, przypatrując się teologii, przekonywująco zaprasza do wyjścia poza ścisły krąg ekspertów, tak by każdy chrześcijanin mówił o doświadczeniu spotkania z Bogiem. I dlatego właśnie w LIŚCIE, który popularyzuje teologię w dobie „nowej ewangelizacji”, z pełnym przekonaniem polecam książkę R. Rynkowskiego. Na rynek pełen cudowności i sensacji, gniewnych sporów oraz mdłej papki zamiast fascynującego chrześcijańskiego przesłania, „Każdy jest teologiem” (warto dodać, że książka jest opatrzona Nihil obstat) wprowadza ożywcze, a zarazem wnikliwe spojrzenie na sprawy wiary.
Cytowania
Draguła Andrzej, Emaus. Tajemnice dnia ósmego, Warszawa 2015, s. 216 (cyt. na stronach: 58, 68-69, 71-76, 78, 80, 96, 103, 123, 126-127, 141-142, 201).
Iwanicki Juliusz, Procesy sekularyzacyjne a filozofia sekularna i postsekularna. Tradycje i współczesność, Poznań 2014, s. 128 (cyt. na stronie 82).